mojego wzszystkoznoszącego i rejestrującego
małe, nieosobiste bardzo ale fragmenciki, może się komuś przydadzą
wtorek, 31 lipca 2012
konieczności
Suffering is necessary until you realize it is unnecessary.
- Eckhart Tolle
balkon babci, chroniła kwiatki przed słońcem wieszając ręczniki na balustradzie.
starachowice, lipiec 2012, vilia auto, kodak 200
poniedziałek, 30 lipca 2012
niedziela, 29 lipca 2012
vilia, dalej
dalej starachowice, dalej vilia auto, kodak 200, lipiec 2012.
błogie popołudnia w umarłym mieście które kocham.
Za Pułką
uwielbiam ten tekst.
Tomasz Pułka - Porządkowanie Kobierzyna
"Miała mnie napaść zapowiadana pustka, miałem nie mieć o czym napisać i długo się z tym męczyć, tymczasem setki tysięcy maili od czytelników wykazały, że łasi jesteście na historie z psychiatryków. Krakowski Szpital Psychiatryczny im. Babińskiego - popularny "Kobierzyn" - to bardzo specyficzne miejsce: nie dość, że znajduje się na obrzeżach miasta, (...)
to jeszcze dysponuje ogromnym terenem podzielonym na poszczególne, ponumerowane oddziały; całość wygląda jak mały obóz koncentracyjny skąpany w zieleni. Na terenie szpitalnym znajduje się ponadto mały sklepik z ciuchami za grosze, dwa inne sklepy i jedna knajpka, której wystrój jest nie do opisania. Ja zostałem przyjęty na oddział 7A, ulokowany mniej więcej w centrum, więc wszędzie miałem blisko. Także do drogi, na której oglądałem z utęsknieniem rozpędzone tiry, wplątany w myśli samobójcze.
W Kobierzynie najważniejsze są fajki. Palą wszyscy. To za ich pomocą nawiązujesz relacje z współpacjentami - jako świeżo przyjęty nie wiesz, czym kończy się częstowanie. Później dochodzisz do wprawy, zręcznie operujesz paczką załatwiając drobne interesy. Jednym słowem - fajki są w cenie.
Co można robić poza paleniem papierosów i piciem kawy? Niewiele. Gra w szachy ma sens, tylko w przypadku, gdy masz ochotę na podniesienie swoich umiejętności przez mozolną grę z królem oddziału, który zawsze jest przejebanym mistrzem i potrafi rozłożyć w kilku pierwszych ruchach, nauczony gambitową rutyną. Jest jeszcze telewizja i wieczorne filmy, ale to wiadomo: chybił trafił. Można spacerować - załączam krótki metraż z mojego zwyczajowego kobierzynowego spaceru. Męczyłem nagraną trasę dziesiątki razy każdego dnia, później dopiero - dostawszy wolne wyjścia spacerowałem po terenie szpitala.
Dzień wyznacza rutyna posiłków i spotkań z lekarzami. Dostępne są też zajęcia psychoruchowe, jakieś wyplatanki, rysowanki, gra w boule.
A współpacjenci? Cóż - jeśli kiedyś zastanawialiście się, kim mogą być ankietowani z "Familiady", to macie odpowiedź."
to jeszcze dysponuje ogromnym terenem podzielonym na poszczególne, ponumerowane oddziały; całość wygląda jak mały obóz koncentracyjny skąpany w zieleni. Na terenie szpitalnym znajduje się ponadto mały sklepik z ciuchami za grosze, dwa inne sklepy i jedna knajpka, której wystrój jest nie do opisania. Ja zostałem przyjęty na oddział 7A, ulokowany mniej więcej w centrum, więc wszędzie miałem blisko. Także do drogi, na której oglądałem z utęsknieniem rozpędzone tiry, wplątany w myśli samobójcze.
W Kobierzynie najważniejsze są fajki. Palą wszyscy. To za ich pomocą nawiązujesz relacje z współpacjentami - jako świeżo przyjęty nie wiesz, czym kończy się częstowanie. Później dochodzisz do wprawy, zręcznie operujesz paczką załatwiając drobne interesy. Jednym słowem - fajki są w cenie.
Co można robić poza paleniem papierosów i piciem kawy? Niewiele. Gra w szachy ma sens, tylko w przypadku, gdy masz ochotę na podniesienie swoich umiejętności przez mozolną grę z królem oddziału, który zawsze jest przejebanym mistrzem i potrafi rozłożyć w kilku pierwszych ruchach, nauczony gambitową rutyną. Jest jeszcze telewizja i wieczorne filmy, ale to wiadomo: chybił trafił. Można spacerować - załączam krótki metraż z mojego zwyczajowego kobierzynowego spaceru. Męczyłem nagraną trasę dziesiątki razy każdego dnia, później dopiero - dostawszy wolne wyjścia spacerowałem po terenie szpitala.
Dzień wyznacza rutyna posiłków i spotkań z lekarzami. Dostępne są też zajęcia psychoruchowe, jakieś wyplatanki, rysowanki, gra w boule.
A współpacjenci? Cóż - jeśli kiedyś zastanawialiście się, kim mogą być ankietowani z "Familiady", to macie odpowiedź."
Źródło
sobota, 28 lipca 2012
ale
Krótko, ale intensywnie.
Co zostaje?
Zostaje ugryzienie, zadrapanie.
Zostaje dziura wypalona w czymś.
Krótko, ale intensywnie.
Co zostaje?
Parasol pod stołem.
Zostaje ugryzienie, zadrapanie.
To zostaje.
Marcin Świetlicki
(foto: vilia auto, kodak 200, starachowice, lipiec 2012)
(foto: vilia auto, kodak 200, starachowice, lipiec 2012)
piątek, 27 lipca 2012
akcenty
vilia auto / portra 400 / kraków 2012
Marcin Świetlicki- Rio, poniedziałek
Mrowi deszcz
z zewnątrz, wewnątrz
-pomiędzy nami- mokra popielniczka
i kawa za ostatnie, i tak pożyczone
pieniądze.
Ty-biała, a ja- czarny, ze zmęczenia piątkiem,
sobotą i niedzielą. Nie klei się nic.
Ten przypadkowy świadek nie doczeka pointy,
wypije kawę, pójdzie. Pozostawi nas
samych sobie, bezradnych.
Przyłapałaś więc trupa
na istnieniu, co dalej? Nie pójdziemy przecież
do łóżka. Nie wypada aż tak
mocnych akcentów kłaść na koniec, mrowi
deszcz, dopij swoją kawę,
odprowadzę cię trochę.
z zewnątrz, wewnątrz
-pomiędzy nami- mokra popielniczka
i kawa za ostatnie, i tak pożyczone
pieniądze.
Ty-biała, a ja- czarny, ze zmęczenia piątkiem,
sobotą i niedzielą. Nie klei się nic.
Ten przypadkowy świadek nie doczeka pointy,
wypije kawę, pójdzie. Pozostawi nas
samych sobie, bezradnych.
Przyłapałaś więc trupa
na istnieniu, co dalej? Nie pójdziemy przecież
do łóżka. Nie wypada aż tak
mocnych akcentów kłaść na koniec, mrowi
deszcz, dopij swoją kawę,
odprowadzę cię trochę.
czwartek, 26 lipca 2012
teraz patrz
kilka kadrów z nowej rolki, Vilia Auto odpowiada za byt, Kodak 200 za jakość.
Starachowice, lipiec 2012.
Starachowice, lipiec 2012.
Nie przygryzaj warg. Masz już krew na ustach.
To od tych poziomek. Chodźmy, nic tu nie ma.
Zorzynku. Co miałoby być, prócz tego, że nic?
Pamiętam deszcz kodów kreskowych w oczach,
kiedy zmieniłem cię w ćmę. Żegnaj.
Jak kokardka dymu wiążesz mi światło latarki,
miotasz się jak szalona i wpadasz w moje włosy.
W moich włosach nie ma schronienia dla ciem,
ćmo, moje włosy to piekło, ryzykowna przystań,
czarna matnia, Meduza, hańczańska rosiczka.
Teraz patrz. To hienady. Miej ostatnie słowo.
Andrzej Sosnowski, Wiersz dla czytelnika
To od tych poziomek. Chodźmy, nic tu nie ma.
Zorzynku. Co miałoby być, prócz tego, że nic?
Pamiętam deszcz kodów kreskowych w oczach,
kiedy zmieniłem cię w ćmę. Żegnaj.
Jak kokardka dymu wiążesz mi światło latarki,
miotasz się jak szalona i wpadasz w moje włosy.
W moich włosach nie ma schronienia dla ciem,
ćmo, moje włosy to piekło, ryzykowna przystań,
czarna matnia, Meduza, hańczańska rosiczka.
Teraz patrz. To hienady. Miej ostatnie słowo.
Andrzej Sosnowski, Wiersz dla czytelnika
wtorek, 24 lipca 2012
E.S.
24.07.12
— Edward Stachura
red red wine
Czerwono mi wyszło, kiedy połączyłam moją Vilię Auto, Portrę 400 i przewijanie rolki ręką w łazience.
Ale jest!
Ale jest!
kraków
tak
takie ważne słowa usłyszane tej nocy
takie piękne i ciepłe
i zapisane już.
uśmiecham się do siebie -tutaj w starachowicach kilka tygodni temu, tak jak teraz przed monitorem
(vilia auto, kodak 200)
takie piękne i ciepłe
i zapisane już.
uśmiecham się do siebie -tutaj w starachowicach kilka tygodni temu, tak jak teraz przed monitorem
(vilia auto, kodak 200)
Wszystko, co jest we wszechświecie, znajduje się w Twoim wnętrzu, proś o wszystko siebie.
Rumi
poniedziałek, 23 lipca 2012
niedziela, 22 lipca 2012
dym
Nie pojmuję, jak można nie palić; kto nie pali, dobrowolnie pozbawia się [...] najlepszej cząstki życia, a w każdym razie wielkiej przyjemności!
- Tomasz Mann
ja i mojego nikotynowego przyjacielstwa mały przegląd.
pozdrawiam współbraci
foto: 2009-2012, różne przypadki
foto: 2009-2012, różne przypadki
sobota, 21 lipca 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)