poniedziałek, 29 kwietnia 2013

w moim barbarzyńskim języku


***

w moim barbarzyńskim języku
kwiaty nazywają się kwiaty
i o powietrzu mówię powietrze
i stąpając po kostkach bruku
obcasami wystukuję
bruk bruk bruk
i mówię kamień tak miękko
jak gdyby kamień był aksamitem
i wtulam twarz w twoją szyję
jak gdyby rosło tam ciepłe futro kota
i kocham
mój barbarzyński język
i mówię: kocham

Halina Poświatowska



sobota, canoncośtam




niedziela, 28 kwietnia 2013

***

park miniatur, kalwaria zebrzydowska, lanckorona - zrobiliśmy sobie wycieczkę krajoznawczą i zabawową po południu małopolski. samochód prowadziłam ja, fotki robił W. i trochę ja.

:-)


















czwartek, 25 kwietnia 2013

***


o tym, że miłość jest codziennością


a nasza codzienność jest pełna słońca i uśmiechu
tak mało mi znanych przecież

trzy miesiące patrzymy sobie w oczy i lśnimy

środa, 24 kwietnia 2013

Barańczak

***

Jeżeli porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu,
Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
Nie było przykro podnieść się i odejść;
Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat

Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?

Stanisław Barańczak

polaroid 35mm, marzec 2013


praktyki adaptacyjne na przykładzie "śniadania u tiffany'ego"



„Miss diamentów nigdy nie będzie moim wizerunkiem.”
Audrey Hepburn

Rywalizacja ekranizacji powieści z filmem na jego kanwie nie jest obcym zjawiskiem. Zawsze znajdą się widzowie, którym do gustu przypadł film, za to nie lubią książki i na odwrót. Moją pracę chcę poświęcić „Śniadaniu u Tiffany’ego” – kultowej historii o wykonującej najstarszy zawód świata Holly Golightly.

Podstawą do scenariusza filmu reżyserowanego przez Blake Edwardsa z 1961 roku była nowela Trumana Capote z 1958 roku.
Powieściowa Holly to łamaczka serc, wiodąca szalone życie w Nowym Jorku. Próbuje znaleźć bogatego męża i mieć łatwe życie. Historia literacka to również opowieść o Nowym Jorku lat 40.


Kluczem do interpretacji adaptacji i różnic pomiędzy książką a filmem są dwa słowa: Audrey Hepburn. Gdyby nie ona, film zapewne byłby wiernym przeniesieniem książki na ekran. Tu zaczyna się ciekawa historia o tym jak aktorka zmienia podejście widzów do oglądanej bohaterki.

Początkowo rolę Holly miała zagrać Marylin Monroe, tego też chciał autor powieści, Truman Capote. Wytwórnia „Paramount” jednak zdecydowała za niego i powierzyła tę rolę Hepburn.
Film zatem zostaje jedynie pochodną powieści, ponieważ Holly grana przez Audrey może być gadatliwą, głupiutką dziewczyną, lecz nie może sprawić, by publiczność uwierzyła, że sprzedaje się za pieniądze.  W wersji finalnej to historia Holly Golightly, kiedyś nastoletniej panny młodej z Teksasu, nzwiskem Lulamae Barnes, dziewczyny z biednej rodziny, marzącej o poślubieniu najbogatszego mężczyzny na świecie. Jej stałym towarzyszem jest bezimienny kot, którego przygarnia. Gdy inni zaczynają dzień, Holly pałaszuje śniadanie na ulicy w pierwszych promieniach słońca, przyglądając się wystawie przy sklepie Tiffany’s – tak jak w pierwszej scenie filmu.



Oczywiście wątek miłosny jest niezwykle ważny, choć w filmie zbanalizowany i upiększony. Holly poznaje Paula, walczącego o uznanie pisarza, któremu pomaga finansowo bogata, drapieżna kobieta. Pisarz jednak zakochuje się w Holly, której jednak nie interesuje stabilizacja i miłość, lecz pieniądze. Opowiadanie Capote’a był zarówno cierpkie, jak i dowcipne, ostre jak i łagodne oraz życzliwe w ocenie portretów psychologicznych. Film zmienił ostrość i subtelność na sławienie Nowego Jorku i komiczne zauroczenie Audrey Hepburn.

Niepewna siebie aktorka potrzebowała bardzo dużo czasu, żeby uwierzyć, że uda jej się dobrze zagrać bohaterkę. Cierpiała, chudła, w trakcie gry była przekonana, że nie robi tego dobrze. Reżyser od początku zdjęć musiał dodawać jej otuchy – szokiem dla Hepburn było również to, że została oddelegowana do zaśpiewania piosenki specjalnie dla niej napisanej. To kolejny istotny element – oscarowa piosenka Moon River – to wisienka na torcie filmu, a także kolejna oznaka tego, że tak naprawdę w filmie oglądamy Audrey a nie Holly. Romantyczność, refleksyjność i tęsknota w wykonaniu Audrey nie mogła należeć do Golightly, rozkapryszonej panienki, ona należała do Hepburn. Nikt inny nie rozumiał tej piosenki tak dobrze jak ona. Aktorka rzuciła wtedy wielkie pokłady czaru na widownię i została ikoną subtelności.


Truman Capote nie był zadowolony z ekranizacji własnej opowieści. Żałował, że Hollywood zmieniło jego opowieść pół żartem-pół serio o samotnej, niespokojnej call girl z Manhattanu w „ckliwą, walentynkową kartkę z Nowego Jorku”. Istotne jest również zakończenie – na końcu ksiażki Holly zostaje porzucona przez brazylijskiego narzeczonego, lecz mimo to leci do Południowej Ameryki i kontynuuje poszukiwania i podróże. W filmie dzieje się to samo, jednak Audrey zamiast podróży wybiera miłość pisarza.



Kultowym stał się finał ekranizacji – dwoje kochanków w deszczu, po udanych poszukiwaniach zaginionego kota, zamiera w pocałunku, czemu towarzyszy niezwykle romantyczna muzyka Henry Manciniego. Scena ta, choć okraszona banalnością, na stałe trafiła w serca widzów na całym świecie. Jest wciąż niezawodna, tak jak kreacja Hepburn – nieważne, że odbiega od oryginału – Audrey pokazała Holly jako ludzką, znękaną istotę, a zatem nadała jej rysów prawdziwości.


(Korzystałam z książki „Oczarowanie – Życie Audrey Hepburn” Donalda Spoto)
(tekst napisany na analizę filmu)


kochanie


po prostu

18.04.13

sobota, 20 kwietnia 2013

camera obscura

tutuł nie ma z otworkami nic wspólnego w odniesieniu do posta, ale chciałam umieścić w jednym miejscu wszystkie zdjęcia nieudane z ostatniej rolki. albo udane, ale po prostu syfne.
niech brzydota wam służy turpiści







piątek, 19 kwietnia 2013

o tworzeniu


"Pisanie jest przeciwieństwem życia. Kiedy piszę, w pewnym sensie nie istnieję. Jako osoba nie wolno mi się sobą zajmować.  Zazwyczaj nie pracuję nad książką zbyt długo, bo nie mogę znieść tego napięcia. Pisząc, muszę przebywać tam, gdzie jestem wewnętrznie najbardziej zraniona, w przeciwnym razie w ogóle nie musiałabym pisać. To jak wędrówka po ostrzu noża, między ujawnieniem a zachowaniem tajemnicy."

Herta Muller



polaroid 35mm, kwiecień 2013

czwartek, 18 kwietnia 2013

herta

dzisiaj na warsztatach inspirowanych twórczością kolażową herty muller zrobiłam trzy kolażyki, to jeden z nich:



dodałam więcej słów, ale z mojej formy nie udało mi się wyjść (nie chcę chyba zresztą nawet)

kolaże herty wyglądają tak i są czysto słowno-poetyckie, obraz jest drugo, a nawet trzeciorzędny.





w sobie



nie mam pojęcia gdzie zrobiłam to zdjęcie. 
marzec 2013
ostatnia rolka w polaroidzie 35mm, teraz cykam pentaxem. 




poniedziałek, 15 kwietnia 2013

pięknienie


balkony, popołudnia cudnie słoneczne, dłonie wplecione we włosy, uśmiech oczu. 

nie mam żadnych obecnych zdjęć czy kolaży, ale mam wiele sentymentu do starych fotografii z okresów czasem niełatwego, ale słońca we włosach.

na dniach będzie nowa roleczka zeskanowana.



smena 8m, 2011

smena 8m, 2010

smena 8m, 2010





poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Nie czekam spokojnych świtów


Nie czekam
spokojnych świtów
lecz twego przyjścia
o zmierzchu
byś zapalił świetliki
w moich źrenicach

Kiedy fiolet nocy
rozjaśniasz
płomykami ognia
z twego żebra
staję się na nowo

Przenosisz mnie
nad łąką płonącą
do wybrzeża, ciszy

Elżbieta Boryniec

let them talk


Just let them talk,
 If they want to, Talk don´t bother me.


niedziela, 7 kwietnia 2013

wieczory



W. mówi, że powinnam sobie więcej bazgrać w moich zeszycikach. 
lubię wtedy, kiedy sobie śpiewam, palę i rysuję, a W. gra w gierki. chłopcy. 

M. mówi, że wyglądam promiennie. 



sobota, 6 kwietnia 2013

dwóch promieni wszechświata

***

badź przy mnie blisko 
bo tylko wtedy nie jest mi zimno

chłód wieje z przestrzeni

kiedy myślę jaka ona duża
i jaka ja

to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata

Halina Poświatowska

ręce moje, fot. W.

piątek, 5 kwietnia 2013

świat tysiąca nostalgii


dzisiaj

dziękuję sklepo-kawiarni smoke god za ofiarowanie gazet, pięknych cudownych zagranicznych zinów dzięki którym powstał ten kolaż 

środa, 3 kwietnia 2013

help

tak bardzo cierpię na brak nowych gazet, nowych stron, nowych słów, kartek, waszych przesyłek. 
proszę nie zapominajcie o tym, że bez waszej pomocy mnie już na tym etapie samokrytyki nie ma.

adres rozdaję na ewelinalebida@gazeta.pl czy wszelakich fejsbukach (linki po lewej)

bardzo, bardzo pomocne będzie wysłanie mi wycinków, stron, gazet.
bo tyle tak wspaniałych przesyłek już dostałam:) oczywiście zawsze się odwdzięczam!


chciałabym jeszcze ulepić coś tak mi bliskiego o technicznie zadowalającego (a nie frustrującego, jak ostatnio)
jak np. ta praca - 



 - bez "powiewu" nowego papieru się nie uda.


z góry dziękuję,
e.