W potrójnych niebiosach koczuje dzienny Paryż,
tak - wysoko, tak - obok, tak - poniżej.
Ślepe dziewcze słyszy kroki smutne
do wrzeciona w trójkątnej piersi.
W podwójnych niebiosach nocny Paryż -
niczym znak dziwny na policzkach ślepej,
zostawia go obcych rąk wartkie ciepło;
śpij w spokoju neizaznanym.
rankiem spojrzysz na rumiany śnieg -
obce ślady poświadczą, że to co widzisz,
może istnieć. Biel, chmury,
w wąziutkim oknie malarz
patrzy na ciebie chudą i szarooką,
z sercami w niedokończonej piersi.
wiersz: Konstiantyn Moskałec
foto: polaroid 35mm, fujifilm, kraków, październik 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz